poniedziałek, 18 kwietnia 2016

ZAWÓD: REPORTER LOKALNY

                  To od nich dowiadujemy się o wydarzeniach, które dzieją się tuż obok nas; w naszej dzielnicy, gminie czy wiosce. Poruszają tematy, które dzieją się w naszym najbliższym sąsiedztwie i które są dla nas ważne. Na czym polega praca reporterów lokalnych? Czy w dobie powszechnego dostępu do Internetu ich rola nadal jest ważna dla społeczności?
- Na początku trzeba rozróżnić media lokalne od mediów regionalnych. Media lokalne to np. portale internetowe zamieszczające informacje o konkretnym mieście i jego najbliższych miejscowościach. Regionalne to z kolei te, które obejmują dany region – np. województwo – tłumaczy Tomasz Rabjasz, pracujący m.in. dla Gazety Krakowskiej - W przypadku tych pierwszych mediów największe znaczenie ma informowanie mieszkańców o rzeczach związanych z ich „małymi ojczyznami”. Są to więc np. informacje o decyzjach podjętych przez władze samorządowe, o ich zamiarach, a także o różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych czy sportowych. W przypadku mediów regionalnych istotne są trochę informacje o „większym kalibrze”. Jeżeli ktoś jest np. z Wieliczki niekoniecznie bowiem interesuje go to, czy burmistrz Bochni wybuduje w mieście nowy osiedlowy parking czy nie - dodaje. Jak podkreśla, media regionalne to doskonałe miejsce na artykuły o ludziach – ich sukcesach czy problemach. W pierwszym przypadku to promocja takich osób, w drugim - okazja do pomocy takim ludziom.
            Na ten aspekt misji mediów zwraca również uwagę reporter TVP Kraków Miłosz Horodyski. - W tej pracy najbardziej satysfakcjonujący jest odbiór społeczny i możliwość niesienia skutecznej pomocy osobom pokrzywdzonym lub starającym się o pomoc – mówi dziennikarz.
- Kilka tematów szczególnie zapadło mi w pamięć. Są to tematy interwencyjne, za sprawą których udało się rozwiązać konflikt urzędniczy czy zebrać odpowiednią kwotę na leczenie osoby chorej na nowotwór – wyznaje. Elżbieta Uczkiewicz-Bachmińska, redaktor portalu czasbochenski.pl wspomina z kolei przypadek z własnego doświadczenia, sprawę z Łapczycy. Pewni ludzie, wskutek sąsiedzkiego sporu mieli kilka spraw w sądzie, które przegrali i dostali nakazy płatności w wysokości około 5 tys. zł. - Komornik na poczet tych zaległości zlicytował im dom i zabudowania. Stracili swoje miejsce na ziemi. I wszystko stało się lege artis: to wierzyciel ma prawo wskazać z której części majątku dłużnika chce być zaspokojony, a sąsiedzi wskazali dom, choć ci ludzie mieli np. zwierzęta gospodarskie i działki rolne - opowiada dziennikarka, która żałuje, że o sprawie dowiedziała się po sprawie. - Byłam zdumiona, że bocheński sąd to „klepnął”. Przecież w ten sposób pozbawił nie tylko dorosłych swojej siedziby, ale też pozbawił małe dzieci (było ich dwoje) dziedzictwa w przyszłości. Gdyby zrobiło się larum w mediach, być może nie doszłoby to tak jaskrawej krzywdy – mówi.
           Lokalne i regionalne media to także nieustanny kontakt z władzami samorządowymi, a także miejscowymi parlamentarzystami. To obszar stykania się „drugiej” i „czwartej” władzy.
- Media lokalne funkcjonują dziś w bardzo trudnej rzeczywistości. Wymagania są ogromne, jak w przypadku mediów ogólnopolskich, a budżety wielokrotnie mniejsze, trudno jest więc sprostać oczekiwaniom zarówno właścicieli jak i odbiorców. - diagnozuje Doktor Nauk o Mediach Paulina Guzik z Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II w Krakowie. - Takie realia zmuszają media lokalne do poszukiwania partnerów, którymi niejednokrotnie stają się urzędy miejskie czy wojewódzkie, co w oczywisty sposób wiąże się z podważeniem balansu między władzą a mediami – stwierdza dodając, iż mimo to media te są bardzo potrzebną częścią lokalnej kultury. Tomasz Rabjasz potwierdza możliwośćc wystąpienia korelacji dwóch „władz”: - Myślę, że w niektórych przypadkach dopasowanie tekstu do wymogów „osób z góry” może być w tej pracy najtrudniejsze. W dotychczasowej karierze na szczęście jednak nie miałem do czynienia z takimi zdarzeniami – zaznacza. Wspomina także swoje rozmowy z obecnym Prezydentem RP oraz premier na kilka miesięcy przed objęciem przez nich obecnych funkcji. - Niezależnie od partii, wszyscy politycy posiadają niezwykłą cechę polegającą na umiejętności przekonywania do swoich racji i poglądów – stwierdza. - Miewam bardzo często kontakt z władzami samorządowymi. Jednak poprzedniego starostę zaprosiłam na Facebook'a dopiero, gdy przestał być starostą – uśmiecha się Elżbieta Uczkiewicz-Bachmińska i dodaje:   
- Czasem coś się uda wymóc na władzy, a czasem – czemuś zapobiec. „Oni” jednak bardzo się liczą z tym, co napiszą media.

k.c.