To
od nich dowiadujemy się o wydarzeniach, które dzieją się tuż
obok nas; w naszej dzielnicy, gminie czy wiosce. Poruszają tematy,
które dzieją się w naszym najbliższym sąsiedztwie i które są
dla nas ważne. Na czym polega praca reporterów lokalnych? Czy w
dobie powszechnego dostępu do Internetu ich rola nadal jest ważna
dla społeczności?
- Na początku trzeba rozróżnić media lokalne od mediów
regionalnych. Media lokalne to np. portale internetowe zamieszczające
informacje o konkretnym mieście i jego najbliższych
miejscowościach. Regionalne to z kolei te, które obejmują dany
region – np. województwo – tłumaczy Tomasz Rabjasz, pracujący
m.in. dla Gazety Krakowskiej - W przypadku tych pierwszych mediów
największe znaczenie ma informowanie mieszkańców o rzeczach
związanych z ich „małymi ojczyznami”. Są to więc np.
informacje o decyzjach podjętych przez władze samorządowe, o ich
zamiarach, a także o różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych czy
sportowych. W przypadku mediów regionalnych istotne są trochę
informacje o „większym kalibrze”. Jeżeli ktoś jest np. z
Wieliczki niekoniecznie bowiem interesuje go to, czy burmistrz Bochni
wybuduje w mieście nowy osiedlowy parking czy nie - dodaje. Jak
podkreśla, media regionalne to doskonałe miejsce na artykuły o
ludziach – ich sukcesach czy problemach. W pierwszym przypadku to
promocja takich osób, w drugim - okazja do pomocy takim ludziom.
Na
ten aspekt misji mediów zwraca również uwagę reporter TVP Kraków
Miłosz Horodyski. - W tej pracy najbardziej satysfakcjonujący jest
odbiór społeczny i możliwość niesienia skutecznej pomocy osobom
pokrzywdzonym lub starającym się o pomoc – mówi dziennikarz.
-
Kilka tematów szczególnie zapadło mi w pamięć. Są
to tematy interwencyjne, za sprawą których udało
się rozwiązać konflikt urzędniczy czy zebrać odpowiednią kwotę
na leczenie osoby chorej na nowotwór
– wyznaje. Elżbieta
Uczkiewicz-Bachmińska,
redaktor
portalu czasbochenski.pl
wspomina z kolei przypadek z własnego doświadczenia, sprawę z
Łapczycy. Pewni ludzie, wskutek sąsiedzkiego sporu mieli kilka
spraw w sądzie, które przegrali i dostali nakazy płatności w
wysokości około 5 tys. zł.
- Komornik na poczet tych zaległości zlicytował im dom i
zabudowania. Stracili swoje miejsce na ziemi. I wszystko stało się
lege
artis:
to wierzyciel ma prawo wskazać z której części majątku dłużnika
chce być zaspokojony, a sąsiedzi wskazali dom, choć ci ludzie
mieli np. zwierzęta gospodarskie i działki rolne - opowiada
dziennikarka, która żałuje, że o sprawie dowiedziała się po
sprawie. -
Byłam zdumiona, że bocheński sąd to „klepnął”. Przecież
w ten sposób pozbawił nie tylko dorosłych swojej siedziby, ale też
pozbawił małe dzieci (było ich dwoje) dziedzictwa w przyszłości. Gdyby zrobiło się larum w mediach, być może nie doszłoby to tak
jaskrawej krzywdy – mówi.
Lokalne
i regionalne media to także nieustanny kontakt z władzami
samorządowymi, a
także miejscowymi parlamentarzystami.
To
obszar stykania się „drugiej” i „czwartej” władzy.
-
Media lokalne funkcjonują dziś w bardzo trudnej rzeczywistości.
Wymagania są ogromne, jak w przypadku mediów ogólnopolskich, a
budżety wielokrotnie mniejsze, trudno jest więc sprostać
oczekiwaniom zarówno właścicieli jak i odbiorców. - diagnozuje
Doktor Nauk o Mediach Paulina Guzik z Uniwersytetu Papieskiego im.
Jana Pawła II w Krakowie. - Takie
realia zmuszają media lokalne do poszukiwania partnerów, którymi
niejednokrotnie stają się urzędy miejskie czy wojewódzkie, co w
oczywisty sposób wiąże się z podważeniem balansu między władzą
a mediami – stwierdza
dodając,
iż
mimo to media te są bardzo
potrzebną częścią lokalnej kultury. Tomasz
Rabjasz potwierdza możliwośćc wystąpienia korelacji dwóch „władz”:
- Myślę, że w niektórych przypadkach dopasowanie tekstu do
wymogów „osób z góry” może
być w
tej pracy
najtrudniejsze.
W dotychczasowej karierze na szczęście jednak
nie miałem do czynienia z takimi zdarzeniami – zaznacza.
Wspomina także swoje rozmowy z obecnym Prezydentem RP
oraz
premier na
kilka miesięcy przed objęciem przez nich obecnych funkcji. -
Niezależnie
od partii, wszyscy politycy posiadają niezwykłą cechę polegającą
na umiejętności przekonywania do swoich racji i poglądów –
stwierdza. -
Miewam bardzo często kontakt z władzami samorządowymi. Jednak
poprzedniego starostę zaprosiłam na Facebook'a dopiero, gdy
przestał być starostą – uśmiecha się Elżbieta
Uczkiewicz-Bachmińska
i dodaje:
-
Czasem
coś się uda wymóc na władzy, a czasem – czemuś zapobiec. „Oni”
jednak bardzo się liczą z tym, co napiszą media.
k.c.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz